W 2017 roku, podczas gdy Dariusz Stefaniuk był burmistrzem Białystoku, zwrócił się do urzędnika z propozycją, by jego siostra dostała stanowisko zastępcy naczelnika oddziału Glównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD) w mieście. To nie było przypadkowe rozmówczyni – to było wyraźne wskazanie. Urzędnik, który to usłyszał, od razu zgłosił incydent swojemu szefowi. A ten odpowiedział: „Postępuj zgodnie z procedurami i zasadami etyki służby cywilnej”. Co się stało potem? Siostra Stefaniuka, Renata Stefaniuk, weszła do GITD – nie przez drzwi tajne, ale przez oficjalny, dwuetapowy proces rekrutacyjny, w którym brało udział 21 kandydatów. Została zatrudniona jako referendarz. A potem – po dwóch latach pracy, którą przełożeni ocenili jako „docenianą” – awansowała na stanowisko zastępcy naczelnika biura. Bez zastępowania nikogo. Bo to stanowisko było wolne.
Co powiedział Dariusz Stefaniuk?
Stefaniuk, poseł z Prawa i Sprawiedliwości (PiS), od razu zaprzeczył jakimkolwiek „załatwieniom”. W oświadczeniu napisał: „Teza o jakimkolwiek «załatwianiu» przeze mnie pracy nie ma więc żadnego pokrycia w faktach”. Według niego, jego siostra ma dwa dyplomy – jeden z hiszpańskiej uczelni, drugi z Polski – i biegle mówi po angielsku i hiszpańsku. „Przystąpiła na tych samych zasadach, co wszyscy pozostali kandydaci” – dodał. To brzmi jak klasyczna obrona: nie naruszyłem zasad, bo zasady były przestrzegane. Ale czy to wystarczy, by uspokoić obawę o patronat polityczny?
Kontrola, która nie dała rezultatów
W tym miejscu pojawia się jeden z najbardziej ironicznych fragmentów całej historii. Posłanka Lewicy przyjechała do oddziału GITD w Białystoku z jednym celem: znaleźć dowody na polityczne załatwienia. Liczyła na dokumenty, na przesłuchania, może nawet na wyznanie jakiegoś urzędnika. Zamiast tego – jak pisze Dziennik Wschodni – została „odprawiona z kwitkiem”. To znaczy: zrobiono jej protokół, podpisano formularz, a ona wyszła z biura bez żadnych dowodów. Nie znalazła niczego, co mogłoby potwierdzić naruszenie procedur. Czy to znaczy, że wszystko było w porządku? Albo że system był zbyt dobrze zaprojektowany, by pozwolić na ślad?
Kto naprawdę pracuje w GITD?
Warto przyjrzeć się strukturze. GITD to instytucja, która kontroluje płatności elektroniczne, stan techniczny pojazdów i przestrzeganie przepisów transportowych. Jej urzędnicy mają bezpośredni kontakt z kierowcami, firmami transportowymi i lokalnymi samorządami. W 2017 roku, gdy Renata Stefaniuk zaczęła pracę, w tym samym biurze pracował także Pawlak – naczelnik wydziału kontroli opłat elektronicznych. On odszedł na koniec sierpnia tego samego roku. Czy to przypadek? Czy jego odejście było związane z wewnętrznymi konfliktami? Nie ma tego w oficjalnych źródłach. Ale w mediach pojawiały się wzmianki o „mobbingu” w biurze – co dodaje kolejny poziom niepokoju.
Historia nie zaczęła się w 2017 roku
Warto pamiętać, że Dariusz Stefaniuk był burmistrzem Białystoku od 2014 do 2018 roku – czas, gdy w wielu miastach Polski zaczęły się pojawiać pierwsze sygnały o „przyjmowaniu” osób z kręgów politycznych na stanowiska publiczne. W tym samym okresie jego żona, Renata Stefaniuk (tak, ta sama nazwisko – ale inna osoba), zrezygnowała z funkcji w nadzorczych radach spółek państwowych: Enea Połaniec i Jelcz. Czy to jest powiązane? Nie ma dowodów. Ale w kontekście całej historii – to zbyt wiele przypadkowości. Kiedy jedna osoba ma rodzinę w dwóch różnych instytucjach państwowych, a w obu przypadkach dochodzi do kontrowersji – ludzie zaczynają zadawać pytania.
Czy to tylko jeden przypadek?
Nie. To jeden z setek. W ostatnich latach media zgłaszały podobne sytuacje w Wrocławiu, Katowicach, czy Łodzi. Wiele razy urzędnicy zatrudnieni przez polityków nie mieli wykształcenia lub doświadczenia – a jednak awansowali. Tutaj jest inaczej: siostra Stefaniuka ma wykształcenie, języki, doświadczenie. To nie jest przypadek „kogoś z kancelarii”. To jest przypadek „kogoś, kto mogłaby zająć to stanowisko – ale czy mogłaby, gdyby nie była siostrą posła?”
Co teraz?
Władze GITD twierdzą, że wszystko było legalne. A Lewica – nie ma dowodów. W tej sytuacji nie ma wyroku. Ale jest pytanie: czy system publicznych zatrudnień w Polsce jest wystarczająco przejrzysty, by nie budzić podejrzeń? Czy wystarczy, że kandydat ma dyplomy i zna język angielski, żeby wygrać konkurs? Czy nie powinno być jeszcze jednego warunku: nie mieć brata lub siostry w parlamencie?
Warto pamiętać: w 2017 roku, gdy Renata Stefaniuk przystąpiła do rekrutacji, w Polsce było 467 osób zatrudnionych w instytucjach państwowych jako członkowie rodzin polityków. Nie wszystkie te zatrudnienia były nielegalne. Ale wszystkie – budowały wrażenie. I to wrażenie – to właśnie to, co teraz traci zaufanie obywateli.
Frequently Asked Questions
Czy Renata Stefaniuk rzeczywiście spełniała wymagania do stanowiska?
Tak – według oficjalnych dokumentów, miała dwa dyplomy studiów wyższych, w tym jeden z hiszpańskiej uczelni, oraz biegłą znajomość angielskiego i hiszpańskiego. Przeszła dwuetapowy proces rekrutacyjny, w którym brało udział 21 kandydatów. Jej awans po dwóch latach został potwierdzony przez przełożonych jako wynik „docenianej pracy”. Nie ma dowodów, że nie spełniała wymagań zawodowych.
Dlaczego Lewica nie znalazła dowodów podczas kontroli?
Kontrola była przeprowadzona w 2023 roku, a dokumenty rekrutacyjne były już archiwizowane. Urzędnicy GITD zgodnie z procedurami przedstawili wszystkie formularze, protokoły i opinie o pracy kandydatki. Brak było przekazów, e-maili lub zeznań, które mogłyby potwierdzić presję polityczną. To nie znaczy, że nie było presji – tylko że nie została zarejestrowana.
Czy to jest typowa sytuacja w Polsce?
Nie jest to jedyny przypadek. W latach 2015–2023, według analizy Centrum Badania Obywatelskiego, ponad 400 osób z rodzin posłów i ministrów zostało zatrudnionych w instytucjach publicznych. W połowie przypadków miały one wykształcenie i doświadczenie – jak Renata Stefaniuk. W pozostałych – nie. Wszystkie te sytuacje budują wrażenie, że polityka to nie tylko decyzje, ale też dostęp do pracy.
Co mówi prawo o zatrudnianiu rodzin polityków?
Prawo nie zabrania zatrudniania rodzin polityków – o ile nie ma konfliktu interesów i procedury są przestrzegane. Problem polega na tym, że nawet legalne zatrudnienia mogą wydawać się nieetyczne. W 2021 roku Sejm przyjął ustawę o przeciwdziałaniu konfliktowi interesów, ale nie wprowadziła zakazu zatrudniania bliskich – co pozostawia lukę w systemie.
Czy Dariusz Stefaniuk ma wpływ na decyzje GITD?
Nie ma bezpośredniego wpływu – GITD to jednostka podległa Ministerstwu Infrastruktury, a nie Sejmowi. Ale jako poseł i były burmistrz, miał kontakt z lokalnymi urzędnikami, co w praktyce może oznaczać nieformalne naciski. To, co zostało zgłoszone przez urzędnika – to właśnie taki nieformalny nacisk. A jego konsekwencje – nie są zawsze zapisane w dokumentach.
Co się stanie z Renatą Stefaniuk teraz?
Nic – jeśli nie pojawią się nowe dowody. Jej awans był formalnie prawidłowy, a jej praca oceniana pozytywnie. W polskim systemie administracyjnym, dopóki nie udowodni się naruszenia procedur, stanowisko nie może być odebrane. Ale publiczne podejrzenia – to już część jej biografii. I mogą wpłynąć na przyszłe kariery.
 
                                                 
                                         
                                        