Autorzy tekstu

Uczniowie V LO w Krakowie.

Artykuł został przygotowany w ramach pilotażowej edycji konkursu Przedsiębiorcy z naszej szkoły. Jego celem jest szerzenie przedsiębiorczości wśród młodzieży.

Data wysłania artykułu
2011-03-05

Maciej Firlit – obecnie: prezes zarządu profesjonalnej firmy szkoleniowej w zakresie kształcenia umiejętności biznesowych AVENHANSEN Sp. z o.o. Niegdyś uczeń V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie i krakowskiej Akademii Ekonomicznej kierunek: ekonomia ze specjalizacją: przedsiębiorczość i innowacje.

Jakie umiejętności zatem z czasów szkolnych pana Firlita przydały się w rozwoju kariery zawodowej?

W liceum nauczyłem się walki o przetrwanie i matematyki. To przedmiot, który bardzo przydał mi się na uczelni i w późniejszym życiu zawodowym. Matematyka towarzyszyła mi chyba przez wszystkie lata mojej pracy – w różnym charakterze, ale umiejętność analitycznego myślenia i sprawnego posługiwania się „cyferkami” ukształtowała mnie w wyraźny sposób i moja droga zawodowa zawsze podążała w tym kierunku.

Skąd wziął się pomysł na rozpoczęcie działalności w świecie biznesu? Jak firma została sfinansowana (VC/Angels/kapitał własny)?

Stworzeniu AVENHANSEN towarzyszył proces, który trwał ponad pięć lat. Tyle lat wcześniej zetknąłem się po raz pierwszy z firmą szkoleniową, w której zostałem zatrudniony na stanowisku koordynatora biura handlowego. To był zupełny przypadek – propozycja mojego znajomego, który był w niej trenerem i współwłaścicielem. Ja akurat szukałem pracy i tak to się zaczęło. Zajmowałem się pełną obsługą biura i koordynacją pracy trzech trenerów, pozyskiwaniem klientów, logistyką, rozliczaniem szkoleń … wszystkim. Po ponad roku miałem dość – byłem wykończony i zdemotywowany. Wtedy na mojej drodze pojawił się inwestor, który właśnie założył własną firmę (zajmowali się sprzedażą klamek na odcisk palca) i zaproponował mi sfinansowanie mojego pomysłu na otwarcie nowej firmy szkoleniowej. Moja wiedza i umiejętności zaowocowały stworzeniem bardzo silnej marki i firmy, która obecnie jest jedną z większych w Polsce. Przez pierwsze dwa lata miałem zupełną swobodę działania związaną z zatrudnianiem, rozwojem, marketingiem, logistyką … Po dwóch latach mój większościowy wspólnik zaczął przejmować kontrolę nad moimi (i innymi, zatrudnionymi przez mnie pracownikami) działaniami. Skończyła się swoboda i możliwość realizacji pomysłów. Wytrzymałem tam jeszcze półtora roku i po tym czasie sprzedałem swoje udziały, rozwiązałem umowę i założyłem już zupełnie swoją firmę szkoleniową: AVENHANSEN Sp. z o.o.

Jak zdobył Pan pierwszych klientów? Jak stworzył Pan markę firmy?

Budowanie marki to złożony temat. Na pewno czas jest tu czynnikiem mającym duże znaczenie. I właśnie ten czas jest największym zagrożeniem dla nowych firm. Z jednej strony chce się mieć klientów „już” , bo bez klientów nie ma przychodów, a bez przychodów nie ma zysków. Z drugiej strony, trzeba dać klientom czas, żeby nas zobaczyli, a jak już nas zobaczą, to żeby nabrali przekonania, że to właśnie z nami dobrze jest robić interesy.

Początki są zawsze trudne – to frazes, ale się sprawdza. Trzeba być wytrwałym, nie zrażać się początkowymi niepowodzeniami i… mieć CEL – to chyba najważniejsze. Trzeba też mieć świadomość tego, że na początku będzie trudno, że kilka rzeczy nie wyjdzie, że się parę razy „potkniemy”. Ale to nie może nas załamać, musimy dążyć do obranego celu, stale się ucząc i wyciągając pozytywne wnioski z doświadczeń. Trzeba obserwować otoczenie, siebie, swoją firmę. Stale trzeba być innowacyjnym i twórczym, rozwijać się. Ja to uwielbiam – to jest cudowne w zarządzaniu firmą.

Jakie trudności mogą nas spotkać w zakładaniu firmy? W jaki sposób dobierać zespół współtworzący firmę?

Samo założenie firmy nie było bardzo trudne, choć natknąłem się na niekompetencje Pani Notariusz, która sporządzała umowę spółki (co zaowocowało nerwowymi chwilami i wymianą korespondencji w Sądzie oraz zmianą treści początkowej umowy), Księgowej (co zaowocowało małą stratą finansową), firmy budującej naszą pierwszą stronę internetową – a w zasadzie jej pracownika (co zaowocowało problemami prawnymi). Na szczęście wszystkie te trudności udało się dość szybko rozwiązać i choć było wtedy nerwowo, to teraz uważam, że to była najlepsza szkoła życia. Kapitał założycielski to moje prywatne pieniądze. Ważne, żeby wiedzieć, czego się pragnie, ale jeszcze ważniejsze, jak tego dokonać.

Jeśli chodzi o moich Pracowników, to szczególną uwagę zwracam na ich zaangażowanie. Ja sam jestem pasjonatem tego, co robię i w ludziach, którzy mnie otaczają też muszę widzieć tę „iskrę”. Ważne są predyspozycje. Wiedza, umiejętności to są sprawy, których można się nauczyć, posiąść. Jednak jeśli nie ma się predyspozycji do wykonywania określonych zadań – sprawa wygląda niedobrze. Staram się stale uczyć moich Pracowników, motywować ich i zaszczepiać na co dzień moją pasję i wiarę w wygraną.

Droga do posiadania własnej firmy:

Studia.
Podczas studiów niekolidująca z nimi praca, praktyki. To czas na rozwój.
Praca w kilku firmach – nabieranie doświadczenia. Nauka.
Odnalezienie swojej pasji – czegoś, co bardzo lubimy robić.
Stworzenie na podstawie tej pasji firmy, którą będziemy z entuzjazmem rozwijali i zarabiali na niej pieniądze.