3 marca 2010 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński wręczył akty nominacyjne m.in. nauczycielom akademickim w tym prof. Adamowi Nodze, który już od najmłodszych lat udzielał się aktywnie w społeczeństwie. Po ukończeniu szkoły średniej - ZSE im. Oskara Langego w Nowym Sączu, a następnie studiów na SGH w Warszawie, młody ekonomista wyruszył w świat, by w bliskim czasie móc zaprezentować się ojczyźnie. Swoje plany, a zarazem marzenia, ziścił poprzez zdobywanie coraz to wyższego wykształcenia (rozpoczynając od zdobycia magistra ekonomii w roku 1978, poprzez habilitację w roku 1978, do profesora nadzwyczajnego w roku 1995 i zwyczajnego w roku 1995). W tym czasie, prócz wielu innych osiągnięć, objął stanowisko Prorektora w Akademii Leona Koźmińskiego, gdzie jest odpowiedzialny za kierunki studiów i programy studiów: Finanse i Rachunkowość oraz Zarządzanie. Jednak Pan Profesor nie dbał tylko i wyłącznie o swoje życie, wspierał także innych w tworzeniu ich dzieła. Stał się członkiem wielu organizacji np. Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Pomagał także wielu początkującym przedsiębiorcom m.in. w firmie Asseco Poland, w której początkowo pracowało 6 osób, a obecnie liczy ona blisko 15 000 pracowników. Pan Adam Noga pracował także jako ekspert Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Był członkiem m.in. Rady Nadzorczej PTE Epoka oraz Przewodniczącym Rady Nadzorczej Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Pełnił funkcję doradcy prezesa Petrochemii Płock oraz wiele innych. Wydał 5 książek. Najsłynniejsza z nich to: „Teorie przedsiębiorstw”. Na tych zasługach jednak nie zaprzestaje, wręcz przeciwnie, chce działać nadal tak, aby świat Pana Profesora zapamiętał na długie lata.
W jakich latach uczęszczał Pan Profesor do ZSE nr 3 w Nowym Sączu?
Byłem uczniem wówczas Liceum Ekonomicznego w latach 1970-1974, Szkoły, w której mieszkał jeszcze przedwojenny dyrektor profesor Zajączkowski, którego często spotykaliśmy.
Dlaczego wybrał Pan akurat tę szkołę?
Z kilku powodów. Ekonom był naszą tradycją rodzinną, chodził tam mój starszy o 9 lat brat i starsza o 8 lat siostra. Znałem wielu nauczycieli tej Szkoły, chodziłem jako dzieciak do rodzeństwa do Ekonoma, np. na koncerty rewelacyjnego zespołu rockowego Ekonoma „Błyski”. No i w szkole podstawowej mówiono już na mnie ekonomista.
Czy był Pan dobrym uczniem?
O to niebezpieczne pytanie, ponieważ byłem rewelacyjnym uczniem. To oczywiście nie zawsze powód do chwały. Pełnokrwiści młodzi ludzie powinni być różni, powinni mieć słabości. Ja miałem inne słabości niż nauka. Brałem udział w różnych konkursach, olimpiadach, teleturniejach, tam musiałem się „ścigać” i zdobywać wiedzę, z różnym skutkiem - niestety, ale to jako „produkt uboczny” wystarczało na bardzo dobre stopnie w Ekonomie.
Czy każdy rok szkolny kończył Pan z wyróżnieniem? Jaka była Pana najwyższa średnia?
Całe Liceum skończyłem ze średnią 5,0, wówczas w skali 2,0 – 5,0 i zachowaniem wzorowym brrr. Straszne. Na szczęście poszczególne lata kończyłem ze średnimi 4,5, a pierwszą klasę nawet z około 4,0. Dzisiaj pewno bym tak o tę średnią nie walczył, a nawet gdybym chciał walczyć, to na pewno nie osiągnąłbym najwyższej. To były inne czasy.
Czy od początku interesowały Pana przedmioty zawodowe?
O tak. Dzisiaj nawet żałuje, że nie zawsze były takie jakimi są dzisiaj. Np. pracując obecnie w bankowości czy w innym biznesie, patrzę z zazdrością na podręczniki bankowości w szkołach zawodowych. Och, gdybym ja się mógł wtedy uczyć z takich podręczników!
Czy brał Pan udział w olimpiadach i konkursach, jeśli tak, to jakie wyniki Pan osiągnął?
Byłem zawodowym olimpijczykiem. Brałem udział w bardzo licznych konkursach i olimpiadach - ze zmiennym skutkiem. Najczęściej wtedy to były rywalizacje zespołowe. Czasami udawało nam się (tzn. naszej drużynie Ekonoma) zdobywać dobre 4. czy 5. miejsce w grupie 23 szkół maturalnych Sądecczyzny, a nawet trzy razy wygrać (w geografii, obronności i astronomii) rywalizację. Rywalizacja była wtedy bardzo silna. Licea ogólnokształcące były wtedy piekielnie mocne, bardzo silne były technika elektryczne czy samochodowe, wówczas rzeczywiście elitarne w regionie. Nie było wtedy olimpiad ekonomicznych czy przedsiębiorczości, w których byśmy pewnie mieli większe szanse. Wówczas też rywalizacja była politycznie nie fair. Raz nawet wygraliśmy olimpiadę wiedzy o Polsce i świecie współczesnym, ja osiągnąłem indywidualnie najlepszy wynik, ale potem się okazało, że według poprawności politycznej należy nam się …jedynie piąte miejsce. Podobnie pasjonowałem się ogromnie filmem i pojechałem silnie „obryty” do Warszawy na teleturniej o filmie w końcu 1973 roku, a tam już trójka laureatów do finału telewizyjnego była wytypowana…
Czy po ukończeniu szkoły średniej był Pan zadowolony ze swojego wyboru?
Chyba tak. Mówię chyba, ponieważ – z jednej strony - nie jestem pewny do końca, czy w wieku 16-19 lat nie powinno się jednak znacznie szerzej kształcić. Na kształcenie zawodowe powinien przychodzić czas później. Ale na kierunkach ekonomicznych – z drugiej strony – trzeba zdecydowanie wcześniej wchodzić w tryby myślenia biznesowego. Absolwenci średnich szkół ekonomicznych zdecydowanie lepiej się rozwijają na studiach ekonomicznych.
Jakie specjalizacje wybrał Pan w Naszej Szkole?
Niestety wtedy nie było wyboru. Kształcono w zakresie handlu, finansów i poczty, przy czym w zakresie handlu na poziomie niematuralnym, a poczty na poziomie nawet pomaturalnym. Żadne z tych trzech kierunków kształcenia nie było jednak specjalizacją w dzisiejszym ujęciu. Liceum było wtedy z punktu widzenia zawodowego świetną szkołą księgowych, handlowców i pocztowców.
Czy w trakcie 4 lat liceum zdobył Pan jakieś wskazówki jak żyć i czy któraś z nich towarzyszy panu do dzisiaj?
Zarówno atmosfera architektury przedwojennego budynku Szkoły, język biznesu poznawany w Szkole (aktywa, pasywa, weksel, akredytywa…) pojęcia dopiero po 1989 roku docierające do szerszej społeczności, jak i tradycje prywatne Szkoły, wielu nauczycieli jeszcze z przedwojennej gospodarki rynkowej itd. to wszystko pomaga mi do dzisiaj w rozumieniu istoty ekonomii, przekazywaniu tej istoty tysiącom studentów.
Kiedy Pan wiedział na 100 procent, że chce być człowiekiem biznesu?
Tego na 100 procent się nigdy nie wie. Często pojawiały się inne marzenia (matematyka, film), ale najbardziej właśnie Ekonom kierował mnie w stronę spraw biznesowych.
Na jakie studia Pan poszedł i dlaczego?
Podjąłem studia na SGH, wówczas nazywała się SGPiS. Wybór był prosty i na szczęście miał taki wybór. SGH (SGPiS) była wówczas najlepszą uczelnią ekonomiczną w Polsce, skoro chciało się zostać ekonomistą, jak powiedziałem, to…
Jakie plany zawodowe snuł Pan na przyszłość na studiach?
Już trochę w Liceum marzyłem, aby łączyć ekonomię praktyczną (biznes) z nauką, pracą naukową. Tak więc na studiach od razu marzyłem o doktoracie i pracy naukowej. Stało się zresztą to proste, bo już profesorowie na pierwszym i drugim roku mi proponowali zostanie na SGH (SGPiS) i podjęcie pracy naukowej i dydaktycznej.
Czy w czasie studiów miał Pan jakąś pracę, która otwierała drogę do kariery naukowej?
Wtedy (1974-1978) było inaczej. Dzisiaj rzeczywiście wielu moich studentów już pracuje i często ta praca wzbogaca CV i zwiększa szanse w przyszłości. Wtedy tak nie było. Chociaż na studiach już pracowałem naukowo (publikacje) i pracowaliśmy w tzw. spółdzielniach studenckich. Było to bliższe współczesnemu biznesowi niż „normalna” wtedy praca zawodowa.
Z jakim wynikiem skończył Pan studia i czy uskrzydlił on Pana?
Ukończyłem z wynikiem bardzo dobrym. Wynik był sprawą drugorzędną (choć formalnie - aby zostać pracownikiem naukowym – konieczną). Bardziej uskrzydlała świadomość kruchości wiedzy ekonomicznej, do dzisiaj mnie nękająca.
Dlaczego nie założył Pan własnej firmy?
Wtedy to praktycznie było niemożliwe systemowo. Poza tym skoncentrowałem się na pracy naukowej. Ale po roku 1989 pracuję dużo w biznesie. Pomogłem studentom SGH założyć 12 lat temu studencką spółkę konsultingową Junior Consulting Group, działa ona do dzisiaj pod nazwą ConQuest i bardzo ładnie mnie tam honoruje jako pierwszego założyciela i mentora. Mam pewien udział w rozwoju firmy Asseco Poland, tak naprawdę pierwszej polskiej firmy, która staje się firmą globalną, wartą dzisiaj blisko dwa miliardy dolarów. Pracuje w kierownictwach Kredyt Banku, obu Wart, byłem szefem RN PAIiIZ, doradzałem prezesowi Petrochemii Płocki, m.in. przy powstaniu Orlenu itp.
Gdzie Pan pracował przed zatrudnieniem w ALK?
Pracowałem głownie w SGH ( od 1978 do 1999 roku), gdzie zdobyłem wszystkie szczeble kariery akademickiej od asystenta przez doktorat, habilitację, profesurę. Byłem tam też prodziekanem, dziekanem, prorektorem. Nie udało mi się zostać w 1999 roku najmłodszym rektorem tej Szkoły i najmłodszym wówczas rektorem w Polsce, choć nie wiele brakowało. W między czasie wykładałem w Kanadzie, Francji, Belgii, na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowałem w biznesie, doradzałem ministrom, prezydentom A. Kwaśniewskiemu i L. Kaczyńskiemu, byłem dyrektor Instytutu Finansów, pracowałem w Akademii Finansów, wydawałem książki, napisałem ponad 100 artykułów naukowych, występowałem w licznych ekonomicznych audycjach telewizyjnych i radiowych, recenzowałem podręczniki dla szkół ekonomicznych, byłem wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego – organizatora Olimpiady Ekonomicznej, w której Nasz ZSE ma istotne sukcesy i wykonywałem jeszcze bardzo wiele innych funkcji, które tutaj trudno wymienić.
Co skłoniło Pana do przejścia do ALK?
Zawiedziona miłość do SGH. Chciałem aby SGH była jedną z najlepszych uczelni ekonomicznych w świecie. Miałem taki ambitny plan rektorski. Niestety w SGH zwyciężyła inna opcja. Zmuszony byłem realizować swoje marzenia gdzie indziej. Akademia Leona Koźmińskiego staje się obecnie rzeczywiście uczelnią liczącą się w świecie. Ma już wszystkie trzy najważniejsze światowe akredytacje, którymi bardzo nie wiele uczelni może się pochwalić na świecie. Wśród najlepszych uczelni ekonomicznych na świecie Financial Times klasyfikuje ALK bardzo wysoko, najwyżej z wszystkich uczelni ekonomicznych Europy Środkowej i Wschodniej. Pewnie niewielka w tym moja zasługa, ale jakaś też… W ostatnich czterech latach, latach największych sukcesów tej Szkoły, byłem w niej prorektorem.
Na czym polegają Pana obowiązki w ALK?
Odpowiadam za programy kształcenie tej Uczelni, właśnie tak bardzo cenione na świecie. Odpowiadam za kształcenie studentów. Ponadto prowadzę wiele wykładów, między innymi z teorii przedsiębiorstw, prowadzę wiele prac doktorskich, wiele przewodów habilitacyjnych. Odbywam setki spotkań ze studentami, coraz młodszymi… to jest wyzwanie.
Czy jest Pan zadowolony ze swoich osiągnięć?
Oj nie! Rozwój nauki ekonomii i kształcenie dobrych ekonomistów jest wciąż bardzo niezadawalające. Kryzysy gospodarcze, ogromne wpadki i słabość ekonomistów, w tym i mnie samego, ogromnie mnie martwią. W swoim mieszkaniu tonę od książek, artykułów, raportów, własnych prac… ale w tym wszystkim wciąż tak mało wiedzy jak zapobiegać kryzysom gospodarczym, jak walczyć z biedą, jak mądrze doradzać ludziom tworzyć sobie atrakcyjne miejsca pracy. W rozwiązywaniu tego pracy na pewno mi nie zabraknie, tak jak i milionom innych ekonomistów.
Wszystkie te zadania na przełomie niewielu lat dokonał człowiek sukcesu, osoba przepełniona kopalnią talentów, kreatywnością, rzetelnością, pracowitością zawodową. Niesamowite jest to, że dzięki konsekwencji w działaniu Pan Prof. Adam Noga osiągnął kolosalne zwycięstwo w życiu, wykorzystał to co posiadał – talenty, ale także dołączył do nich swój kilkunastoletni wysiłek nauki oraz pracy, by móc zaistnieć. Dzięki swojej postawie przedsiębiorczej oraz wytrwałości w obecnym czasie jest wzorem do naśladowania dla młodych.