W dniu 12 października tego roku, mieliśmy zaszczyt spotkać się z Panią Julitą Kołodziejczyk-Trawką, założycielką biura podróży dla młodzieży – Antavia. Umówiliśmy się na wywiad w siedzibie biura przy ul. Mikołajskiej 14/1. Po krótkim powitaniu przeszliśmy do zadawania pytań.
Jak Pani wspomina naszą szkołę?
Bardzo fajnie, to bardzo miło spędzone chwile. Ja chodziłam do tej szkoły 6 lat.
Jako dziecko kim chciała Pani zostać?
Chciałam podróżować, mieć taką pracę, żeby dużo zwiedzać, chciałam być taką bizneswoman i to się spełniło. Trzeba realizować swoje marzenia.
Jakie jest Pani biuro podróży?
To niezwykłe biuro, ponieważ nastawione jest głównie na wyjazdy dla dzieci i młodzieży.
Dlaczego zdecydowała się Pani na założenie biura podróży?
Dlatego że zawsze chciałam podróżować. Moje dzieci bardzo chciały ze mną jeździć, a ja im to umożliwiałam, bo chciałam być bliżej nich. Tak to realizowaliśmy.
- Czy nazwa „Antavia” coś oznacza?
Tak, to imię i nazwisko mojego męża – Andrzej Trawka, a via to po włosku droga.
Czy organizujecie wyjazdy dla młodzieży czy też dla innych grup wiekowych?
Głównie dla młodzieży, ale również dla zaprzyjaźnionych dorosłych.
Dlaczego?
Ponieważ nasza firma działa na zasadzie przyjaźni z klientami, a wy jesteście zawsze pełni energii i chęci.
Czy trudno jest prowadzić biuro podróży?
Bardzo trudno. Zwłaszcza młodzieżowe, bo bierzemy za was ogromną odpowiedzialność, a młodzież nie zawsze przestrzega regulaminu.
Wracając do naszej szkoły – jakiego nauczyciela najmilej Pani wspomina?
Najmilej wspominam moją wychowawczynię, panią Marię Pawlik. Była wymagająca, ale konkretna i rzetelna, potrafiła z nami rozmawiać, były jasne zasady, co nam wolno, czego nie wolno.
Jaki przedmiot w szkole najbardziej Pani lubiła?
Ja lubiłam wszystko, miałam piątki, ale najwięcej radości sprawiały mi zajęcia z WF, potem skończyłam AWF.
Proszę opowiedzieć jakieś zabawne wydarzenie z czasów podstawówki
. Pamiętam jak musiałam prowadzić lekcję matematyki. Nauczycielka musiała wyjść, więc ja prowadziłam lekcję.
Czy były jakieś wycieczki?
To były inne czasy, trzeba było pomóc rodzicom w polu, ja nie przypominam sobie żadnych wycieczek, ale można było iść do parku, na plac zabaw.
Miała Pani po szkole jakieś zajęcia dodatkowe?
Tak, karmiłam świnie, byczki, chodziłam w pole . Uprawialiśmy dużo warzyw. A oprócz tego trenowałam. Biegałam. Jeśli nie wykonałam powierzonych mi zadań w domu czy gospodarstwie, to nie mogłam mieć czasu wolnego. Ja jednak w tej kwestii byłam bardzo zorganizowana. Często wstawałam rano i jeszcze przed wyjściem do szkoły wypełniałam część moich obowiązków.
Dużo się Pani uczyła?
Nie, ja w ogóle się nie uczyłam. Wystarczyło uważać na lekcji. Po prostu byłam też zdolna.
Bardzo dziękujemy za rozmowę i spotkanie.